Dzień dzisiejszy był dla mnie bardzo ciężki z powodu aż dwóch wyjazdów do centrum. Dobre w nim było chociaż to, że Józek nie musiał mieć zabiegu, bo rana się oczyściła sama i wystarczyły zastrzyki. Dostał też antybiotyk i witaminy, które to mam mu podawać przez 5 dni rano i wieczorem. To już nie problem, bo on pięknie tabletki połyka. Nie broni się przy tym ani nie drapie. Kochany jest po prostu pod tym względem. Ulżyło mi. Przyjechałam z przychodni taksówką i oczywiście padnięta. Po południu spałam jak zabita. Później czytałam te nowe książki, a jeszcze później pokłóciłam sie z Krzyśkiem znowu o telewizor. Tym razem było ostro, bo ja już tego telewizora znieść nie mogę. Cały dzień gra i cały wieczór. Spokoju nie ma, a mnie w głowie aż dudni. Zupełnie nie mogę sie wyciszyć ani skoncentrować, jestem podenerwowana i zmęczona. Krzysiek ma urlop i ogląda wszystko po kolei jak leci, od samego rana do północy. Zupełnie jakby cisza go gnębiła i jakby robił wszystko, żeby ją zagłuszyć. Dziś już nie wytrzymałam i zagroziłam, że jeśli nie zgasi to utnę wtyczkę. Taka byłam zdesperowana. Krzysiek się oczywiście wściekł, a później się obraził i nie odzywa sie do mnie, ale telewizor wyłączył. Zupełnie nie wiem co z tym problemem mam zrobić, bo Krzysiek jest uparty i ani na drugi telewizor w sypialni, ani na słuchawki nie chce się zgodzić. Mnie telewizor przeszkadza, bo kocham ciszę. Czasami zupełnie nie mam do niego cierpliwości.
Przy okazji pobytu w mieście byłam w księgarni i kupiłam dwie następne książki z malowania. Pozycje są ciekawe i wiele spraw dzięki nim mi się wyjaśniło. Teraz mam co czytać i mam z czego się uczyć...
Jutro, a właściwie już dzisiaj będzie dzień spokojniejszy. Nigdzie nie jadę i spędzę czas w domu. Odpocznę. Może pójdę do ogródka, bo trzeba trochę porządku zrobić... Pewnie też coś namaluję skoro wena krąży w pobliżu mnie i namawia do tworzenia...
Z ostatnich drzewek jestem już zadowolona- zyskały lekkość. Myślę, że taka forma wyrazu mi odpowiada.
Jak jest wena to ją wykorzystaj, bo odejdzie...
OdpowiedzUsuńTeż tak mam czasami...
Drzewka są bardzo subtelne, ładne.
OdpowiedzUsuńCo do tv to cię doskonale rozumiem. Zwariowałabym. Też kocham ciszę.
Ano właśnie...
UsuńNo tak, niewielkie przestrzenie sprzyjają kłótniom o hałas. Ty masz swój świat i mąż ma swój świat. U mnie jest tak samo. Tylko, ze przy TV mogę robótkować i czytać książki. Już przywykłam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też jakoś znoszę, ale do czasu...
UsuńCo do telewizora, to może po prostu spokojna rozmowa i znalezienie wspólnych zajęć, czegoś co można robić zamiast telewizora, wtedy TV działać będzie tylko pół, a nie cały dzień. Fajnie, że się rozwijasz, ale szczerze mówiąc uczenie się malarstwa z jakichkolwiek książek uważam za słaby pomysł. Malować można uczyć się z natury i z tego jak się czuje.
OdpowiedzUsuńTak trzeba z natury, ale technika też jest ważna...
UsuńU nas telewizor wyłączony cały dzień, w ogóle latem wszyscy mało oglądamy. Podziwiam twoje akwarele i trzymam kciuki za postępy w nauce malowania :)
OdpowiedzUsuńPo awanturze patrzy mniej...
Usuń