Dieta mi idzie. Waga spada powoli, ale stale tak, że mam nadzieję te kilka kilogramów zrzucić. Dieta dukana mi bardzo odpowiada, bo waga spada cały czas i przestoje mi się nie zdarzają. Przestoi nie znoszę, bo mnie frustrują i zniechęcają. Przeważnie wtedy przerywam dietę i przystępuję do niej z powrotem, dopiero wtedy gdy metabolizm wraca do normy. Oprócz dukana lubię diety krótkie np. jajeczną. Kiedyś po ciąży schudłam na niej 20 kg i wagę w zasadzie utrzymałam 20 lat. Pewnie bym utrzymała do teraz gdyby nie rzucenie papierosów. Działała też na mnie dieta z książki Leki z bożej apteki. Polega ona na jedzeniu zupy warzywnej z dodatkiem otrąb i siemienia lnianego. Ta dieta pomagała mi zrzucić około 5 kg, które miałam zawsze do zrzucenia po zimie. Nigdy natomiast w czasie odchudzania nie ćwiczyłam. Ruchu nie znoszę także wtedy, gdy jem normalnie. Wiem, że to źle, ale nie trafiłam do tej pory na ruch, który by mi sprawiał choć trochę przyjemności, a zmuszać się nie będę. Nie cierpię ani spacerów, ani tańca ani jazdy na rowerze. Pewnie tak już pozostanie.
Dziś szykuje mi się spokojny dzień bez wrażeń i nadmiaru zadań do wykonania. Spędzę go przy piecu z książką. Pewnie też będę malować. Może nawet wezmę się za farby olejne, bo już do tego powoli dojrzewam. Może też narysuje węglem i sangwiną tulipany. Rysunek ten mam wykonać jako pracę domową na kursie. Wczoraj również trochę malowałam. Powstało kilka drzewek i obraz z jesienią w tle. Obraz jest jeszcze do dopracowania...
W następną niedzielę jest warsztat malowania mandali. Jeszcze nie zdecydowałam czy wezmę w nim udział. Krzysiek oczywiście nie chce mnie puścić i marudzi. Denerwuje go, gdy ma sam siedzieć w domu. Nawet złości się, gdy wychodzę do koleżanki czy do mamy. Teraz złości się tym bardziej, bo w przyszłym tygodniu już wraca do pracy i wolną niedzielę chciałby spędzić ze mną. Gdyby warsztaty były wtedy, gdy jest w pracy to mi oczywiście nie zabrania. Mama nazywa nas papuszki nierozłączki, ale faktycznie ma trochę racji, bo bardzo dużo czasu spędzamy razem. Mnie to nie przeszkadza w najmniejszym stopniu. Nie muszę być pod tym względem niezależna i lubię czas spędzać z Krzyśkiem. Szczególnie lubię spokojne popołudnia, albo wieczory gdy każde z nas zajmuje się swoją książką, albo wspólnie oglądamy film. Niezależna muszę być pod względem finansowym, ale to już inna para kaloszy...
Pięknie malujesz moje brzózki. Lubię te drzewa. Muszę poczytać o tych zupkach z otrębami i siemieniem.
OdpowiedzUsuńCieszę sie, że Ci sie moje drzewka podobają. Brzozy kocham i lubię ich energię. Często sie do nich przytulam...
UsuńSkoro jesteście papużkami nierozłączkami i nie nudzicie się ze sobą to znaczy , że drzemie w Was prawdziwa miłość. Książkę Leki z Bożej Apteki również mam w domu , czasami do niej zaglądam. Ja odrotnie lubię taniec , rower i spacery w różnym tempie ale biegać nie lubię i to bardzo. Spróbuj Agatko do diety dołożyć trochę ruchu a na pewno pomoże w Twoich zmaganiach . Obraz będzie piękny. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTyle razy zabierałam się za zajęcia ruchowe i zawsze szybko rezygnowałam. Najdłużej ćwiczyłam miesiąc calanetis i niecałe dwa miesiące jogę. Cwiczyłam oczywiście maksimum 25- 20 minut. Teraz juz nie jestem tak sprawna, żeby te ćwiczenia wykonywać.
Usuń