Ta piękna pogoda, która jeszcze kilka dni mnie cieszyła skończyła się. Od wczoraj słońca już nie ma i jest znacznie chłodniej. Okno w sypialni już mam nocą zamknięte. W ogródku jednak jeszcze to i owo kwitnie. U mnie oko ciesza pelargonie, werbeny i marcinki. Kwitną poziomki. Liści też jeszcze masa trzyma się na drzewach. Gabię te opadłe po troszeczku i wyrzucam na kompost. Dziwny jakiś taki ten listopad. Przypomina październik. Brak też deszczu, co akurat za dobre nie jest, bo niektóre delikatne rośliny trzeba by chyba nawadniać. Martwię się, że wysiane rośliny zaczną kiełkować i przepadną.
Dziś oczywiście nic nie robię, bo w końcu jest niedziela. Nawet na wybory nie idę. Po co? Nie mam nadziei, że będzie lepiej. Nie znam kandydatów, a programy maja niejasne. I kogo tu poprzeć. Krzysiek oczywiście na wybory idzie, ale pewnie zagłosuje przypadkowo. Na mnie się wściekł, że iść nie chcę i usłyszałam znowu kilka epitetów typu odludek i ekscentryczka. Jak zwykle. Krzysiek niby lubi przebywać w domu, ale mnie nie rozumie tak do końca. Czasem namawia mnie na wyjście do ludzi, na spacer, na piwo czy na festyn. Chciałby też odwiedzać rodzinę i zapraszać gości. Mnie to nie bawi. Ja to bym wyszła, ale tylko czasem na koncert muzyki klasycznej, do opery, na wystawę np. malarstwa czy wieczór z poezją. Może na jakieś warsztaty czy na kurs. Jeśli na Sylwestra to nie do lokalu potańczyć, bo tańczyć nie cierpię, a na wieczorek wróżb np. Wyszłabym oczywiście, ale nie wychodzę, bo samochodu nie mam, a autobusami z przesiadkami jeździć nie będę. Za wygodna jestem. To siedzę w domu, a on się denerwuje.
Ostatnio sporo tworzę. Piszę wiersze i haiku. Maluję też obrazy z jesienią w tle.
Późny listopad
w dłoniach ukryłam jesień
pachnącą liśćmi i błotem
dodałam ciszę
i falujące mgły chłodne
jak wargi niechętne pocałunkom
spojrzeniem otuliłam
klucz dzikich gęsi
i senne jezioro
nie czuję już ciepła
wiatr niesie zapowiedź
mroźnych poranków
krople deszczu
smakują nostalgią
idzie zima
szarość poranka
marcinki za progiem
całe w bieli
chłód o poranku
czerwień pelargoni
skuta lodem
poranek we mgle
werbena na schodach
sztywna od mrozu
chłód o poranku
czerwień pelargoni
skuta lodem
poranek we mgle
werbena na schodach
sztywna od mrozu
Inne moje najnowsze wiersze i haiku na moim drugim blogu http://poezjaduszmalowane.blogspot.com/
Ja też jestem trochę nieprzystosowana do życia z ludźmi. Lubię ciszę i samotność. Tylko, że bezczynnie ja nie potrafię. Lubię skupiać się na swoich sprawach. Wypady na zakupy lub imprezę raz na jakiś czas. Denerwuje mnie to, że ludzie nie nadają na moich falach, gadają albo o kasie, albo o kimś, albo ...sama nie wiem. Obraz Twój jest cudowny. Pola i drzewa to moje ulubione widoczki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAno właśnie z tym gadaniem o kasie albo o innych...Też tego nie lubię. Podobnie jałowych dyskusji o niczym...Wolę siedzieć w domu i czytać np.
Usuńzdolna jesteś bestyjka Agato...do wierszy... nie mam weny...
OdpowiedzUsuńa na wybory... jeszcze nie wiem czy pójdę czy też nie...
Mnie wena ostatnio nie opuszcza. Jak nie wieresze to haiku albo opowiadania...Czasu mi brak, żeby wszystko przelać na papier co za mną chodzi...
UsuńJa też nie wierzę że będzie lepiej . Mąż i syn byli na wyborach , ja nie byłam bo akurat teraz jestem w Brukseli. Piękny wiersz. Zrób Agatko wyjście dla męża choć czasami. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJesteś artystką dlatego tak trudno Tobie przychodzi bywanie na imprezach towarzyskich.Obraz bardzo ładny w pięknych jesiennych kolorach.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń