Codzienność

Codzienność

sobota, 8 listopada 2014

To i owo czyli powieści, introwertyzm i wrogowie za bramą...

Zrobiło się chłodniej i od wczoraj pada deszcz. Pracy na dworze już nie mam to mi ochłodzenie nie przeszkadza. Ważne, że wiatry się skończyły i nie ma już ryzyka, że nie będzie światła. Dziś mam wrażenie, że jest niedziela - jakoś tak leniwie spędzam dzień. Wstałam późno i nic nie zrobiłam. Tylko obiad gotuję - fasolę po staropolsku. Po południu będę znowu czytać, bo od kilku dni czytam prawie całe dnie. Wczoraj przypadkowo znalazłam księgarnie w internecie w której wyodrębnione są powieści historyczne. Uwielbiam takie książki i namięnie je czytam. Odpoczywam przy nich od współczesnych czasów pełnych hałasu i ruchu. Odrywam się od szybkiego tempa życia, które mi nie służy, a szkodzi. Książki w księgarni przejrzałam i wybrałam sobie około 20. To dużo. Tym bardziej, że ja powieści raczej nie kupuję i z braku miejsca na nie i z braku funduszy. Kupuję za to sporo poradników z których korzystam nie tylko w momencie czytania, ale i później. Krzysiek kupuje książki historyczne z tym, że nie powieści. Musiałam się dużo do Krzyśka uśmiechać, żeby go przekonać do zakupu tych książek. Oczywiście stopniowo. A gdzie te książki zmieszczę? Pojęcia nie mam...Za to będe co miała robić zimą. 
Od jakiegoś czasu z domu prawie nie wychodzę i ludzi poza najbliższymi nie widuję. Introwertyzm się kłania. Dobrze mi z tym. Przestałam się też przejmować tym, że inni mają mnie za odludka i ekscentryka. Przecież nikogo tym nie krzywdzę, że na plotki nie chodzę, życiem innych się nie interesuję i gości nie przyjmuję. Nikt przez to nie cierpi i nikt nie powinien mi mieć tego za złe... Swoją drogą ciekawe czy się zmobilizuję i wystawię nos z domu, żeby pojechać na warsztaty malowania mandali. Warsztaty są w Katowicach, ale w centrum, gdzie stosunkowo łatwo moge dotrzeć nawet bez samochodu. Zobaczymy... Gorący, ale ciekawy czas mi się szykuje...
Wczoraj użyłam po raz pierwszy wahadełka z kryształu górskiego do czyszczenia czakr. Oczyściłam sobie aurę i lepiej się poczułam. Tak, że sprawdziło się doskonale. Wygląda na to, że zanieczyszczenia typu podpięć wrogiej energii były, bo dziś w nocy śniły mi się czarne psy za bramą. Śnił mi się też rozwścieczony tygrys. Nie lubię tych snów, bo oznaczają wrogów. Czasem śnią mi się, że mnie atakują, a wtedy czekają mnie problemy ze strony innych ludzi. Tym razem były za bramą to dobrze... Dziś może oczyszczę w ten sposób mieszkanie...

2 komentarze:

  1. Kochana , masz swój świat , wiele pasji i talentów , brak nudy u Ciebie a więc i do ludzi Cię nie ciągnie. Postaraj jednak wyrwać się z domu np. na jakąś kolacje czy kino z mężem , czasami trzeba. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację czasami warto wyjść z domowych pieleszy, ale ja sie przed tym bronię. Czasem bywam w bibliotece. Kuszą mnie kursy, a wiosną wybiorę sie pewnie na targi medycyny niekonwencjonalnej. W kinie i na kolacji wieki nie byłam. Nie przepadam. Poszła bym za to na koncert muzyki klasycznej albo na jarmark staroci czy rękodzieła.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam