Codzienność

Codzienność

wtorek, 8 kwietnia 2014

Pracowite dni i morderstwo...

Od kilku dni mam dużo pracy na podwórku i w ogrodzie. Wczoraj sporo pracy wykonałam. I to ciężkiej. Dziś z powodu deszczu pracowałam tylko na pół gwizdka. Wczoraj robiłam porządek z cegłami czyli wybierałam je ze sterty gruzu, który trzeba wywieźć, by nie straszył. Cegły mają ponad 100 lat i są robione ręcznie. Tak sobie myślę, że przydadzą się choćby na wędzarnie. Marzę o takiej w której można też wędzić sery. Rozgarnęłam też kopczyki usypane jesienią wokół pni młodych drzewek. Później zasiliłam liliowce i irysy. Dziś zrobiłam z Krzyśkiem nową rabatkę na podwórku koło schodów. Stokrotki i bratki już są w ziemi, a będą jeszcze czerwone szałwie, dalia i może śmierdziuszki. W planach mam jeszcze dwie. I tak jedną obsadzę prymulkami, a druga ma być dla słoneczników. Jutro jadę po truskawki i po poziomki. Planuję też kupić nasiona w tym fasolę burkę i szparagową, może rzepę i słonecznik. Rozejrzę się za rabarbarem, siedmiolatką i lubczykiem, bo mój się zniszczył.
Mogę planować nowe nasadzenia na podwórku, bo skoro woda będzie to nie zmarnieją...
Dzisiaj mam jeszcze trochę zajęć między innymi pranie ręczne poduszek z kanapy. Poduszek jest 7, a przy stadzie zwierząt czyste nie są. Tak sobie myślę, że pogonię też jeszcze Krzyśka  do zmieniania firanek. Mam też jeszcze zamiar przesadzić mandarynkę, która właśnie niedawno wyrosła z nasionka i męczy się okropnie zagłodzona w piasku. A później wolne i zajęcia typu decoupage, dzierganie, wiersze i haiku. 

A teraz o kotach, a właściwie o Józku, który z kota wychowanego w blokach zmienił się wczoraj w bandytę czyli w łowcę. Było to tak. Od jakiegoś czasu Józek bardzo interesował się myszami za boazerią, a nawet na nie polował. Nic jednak nie złapał. Do wczoraj. Wczoraj jedną złapał i zamęczył z czego ja sobie nie zdawałam sprawy. Co prawda słyszałam jak szaleje w sypialni, ale myślałam, że z liściem albo moimi kolczykami. Wyskakiwał z 3 godziny i dopiero jak wyszedł przypadkiem znalazłam na dywanie udręczone zwłoki. Mysz oczywiście ku zdziwieniu Józka wyrzuciłam. Tym samym mam w domu 4 łowcę...


14 komentarzy:

  1. O żesz! A to dopiero bezwzględny zabójca! Pomyśleć, jak nam się zmieniło. Jeszcze niedawno koty były chowane po to, by myszy łapać. Tera zaś wybijamy im to z głowy:-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot teoretycznie powinien łapać, ale ja wolę, żeby nie jadł, bo sąsiedzi wykładają trutkę...Niech sobie drań łapie i tylko myszy biedne są...

      Usuń
  2. Dobrze, że to o takie morderstwo chodziło. kasta czaiła się kiedyś na szczurka, ale ten był tak wystraszony, że żal mi sie go zrobiło i psa przytrzymałam. Żebyś widziała te okrągłe oczy szczurka. Kiedy zaś Kasta zasadza się na koty, " tłumaczę" psu, że koty też trzeba kochać, jednak widać instynkt łowcy bywa silniejszy. Wszak tylko człowiek zabija dla przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie 4 koty polują i nic na to poradzić nie mogę. Niby im zabieram, ale to instynkt a myszy mi szkoda...

      Usuń
  3. Moje tez co troche cos upoluja i mi w prezencie przynosza. RAz mi moja Myrtille przyniosla w pyszczku ptaszka i zlowyla jak danine u stop. Ptaszek jeszcze zyl, wiec go szybko zlapalam. No ale kotka zrobila to z milosci, wiec jej podziekowalam ze tak o mnie dba. Trzymala go delikatnie wiec byl tylko wystraszony. Moj maz ogrzal go w dloniach i po jakims czasie wypuscil daleko od domu.
    Ledwo co doszlam do siebie, a tu mi z kolei Clio (jedna z corek Myrtille) sklada u stop kanarka. Niestety dla kanarka bylo juz za pozno…
    Nie smialam pytac po wsi komu z sasiadow zniknal kanarek. Tak w zasadzie, to nie wiem czy u nas w wiosce ktokolwiek trzyma kanarki, bo wszedzie wszyscy maja koty :)
    No i niby jak mam takiej Clio przetlumaczyc do rozumu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy miałam koty wychodzące też czasem coś przynosiły

      Usuń
  4. Lepiej chyba jak złapie myszkę bo inaczej bardzo szybko myszy rozgoszczą się na całego.Pozdrawiam i słoneczka życzę bo u mnie zimno i pochmurnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie myszy sporo jest i za boazerią i pod podłogą. stary dom to mają gdzie się schronić...

      Usuń
  5. Myszy, to myszy, a rodzinne koty na ptaszki się zasadzają, paskudy jedne. Instynkt to instynkt, niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też jak siedzą na oknie i ptaka widzą to tylko zębami zgrzytają

      Usuń
  6. U nas podobnie wyglądają teraz prace ogrodowe i też marzymy o wędzarni, może uda nam się ją zrobić tego lata.
    Z kotami to niezły ubaw zawsze ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym w tym roku chciała wędzarnię zrobić ale czy się uda....

      Usuń
  7. No to niezły drapieżca z tego Józia ;) biedne myszki i rzeczywiście lepiej żeby ich nie jedli bo mogą się zatruć.moje domowe kastraty też kiedyś pożarły małego ptaszka który wleciał przez uchylne okno,zastałam tylko ślady krwi i piórka.instynkty są silne i aktywne nawet u domowych miziaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano tak to z nimi jest niby domowe a instynkt bierze górę...

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam