Codzienność

Codzienność

środa, 7 stycznia 2015

Powrót do codzienności, Reiki, zapiekanka, problemy z Onką i koty pastelami...


No i po wszystkich zimowych świętach. Czas wrócić do codzienności i pracy. U mnie to oznacza zamówienie na serię zabiegów Reiki oraz zmówienie na horoskop. Zabiegi będę robić na odległość, żeby pomóc dojść do zdrowia kobiecie, która potłukła sobie nogę. Pośliznęła się, przewróciła no i problem. Zabiegów będzie 5 w kolejne wieczory. W zamian dostanę miód i grzyby suszone. Mnie to odpowiada w zupełności. Często robię tego typu wymianki. Ostatnio dostałam też parę podobrazi i 8 serwetek do decoupage z motywami kwiatów. Horoskop jest dla nastolatki, która zastanawia się nad wyborem szkoły.
Ostatnimi czasy wcale mi się nie chce jeść. Jem bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznej potrzeby. Czas na dietę. Po Nowym Roku już kilka dni dietkowałam, a od jutra zaczynam znowu po przerwie na Trzech Króli. Dziś będzie zapiekanka, kórą lubię i której sobie nie odpuszczę.

Zapiekanka

około 20 sztuk brukselek
puszka tuńczyka
cebula
1/2 paczki grubszego makaronu
 łyżki masła
szklanka mleka
sól
pieprz
tymianek
łyżka mąki

Makaron i brukselki ugotować, cebulę pokroić i poddusić. Z mleka, masła i mąki zrobić beszamel. Naczynie do zapiekania wysmarować, włożyć warstwę makaronu z tuńczykiem. Na wierzch pokroić warstwę brukselki. Polać beszamelem. Zapiekać 35 minut w 200 stopniach.

Ostatnio zbierałm fusy od kawy, bo mam zamiar je wykorzystać. I tak zrobię peeling, maseczkę, dodam do mydła, a resztę wsypię po trochu do kwiatów doniczkowych, żeby poprawić glebę. Nadają się też do pochłaniania zapachów z lodówki. Szczególnie lubię maseczkę i peeling.
Maseczkę robię z łyżki fusów z dodatkiem mleka, miodu i soku z cytryny. Osoby o suchej cerze powinny mleko zastąpić śmietaną.
Na peeling bierze się fusy, sól lub cukier i oliwę. Można dodać olejku zapachowego. Peeling jest dość ostry i nadaje się raczej do ciała, bo do twarzy lepiej użyć czegoś delikatniejszego.

Od jakiegoś czasu mam trochę problemów Z Onką. Mianowicie zdomowiła się wreszcie, wyciszyła, odpasła i zaczęła bresić. Ciągle skacze po szafkach w kuchni i wchodzi też do środka. Wszystko muszę myć dwa razy, bo ostatnio np. siedziała w garnku w którym gotuję makaron. Potrzaskała też już kilka rzeczy typu wazoniki i figurki. Na dodatek nauczyła się otwierać ludówkę. Wyjada z niej wędlinę Krzyśka. Strach ją w kuchni zostawić. Nie karcę jej oczywiście, bo w poprzednim domu dość stresów miała. Jeszcze teraz brania na ręce nie lubi i nie wchodzi na kanapę, gdy kogoś na niej widzi. Ciekawe czy jej kiedyś to przejdzie...




A na koniec kolejne koty. To pastele. Wychodzą nieźle tylko sierść coś nie taka jak trzeba...Myślę o akrylach...





Dziś będę chyba lepić świeczniki...

17 komentarzy:

  1. :-))))
    Dobre, w garnku po makaronie :-)
    Może jej to przejdzie jak pobędzie dłużej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pies, choć gubi sierść nie otwiera mi lodówki. Widać koty są sprytniejsze. Koty w pastelach sa cudne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł na zapiekankę ciekawy :D... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Onka to sprytna koteczka aż trudno uwierzyć że lodówkę potrafi otworzyć. Piękne koty .pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny pomysł na zapiekankę - muszę spróbować. Maseczki też fajne, ale niestety jakoś nie za bardzo chce mi się nakładać nawet zwykły krem ze sklepu (często o tym zapominam), a co dopiero maseczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja o kremie zapominam, ale mam napady i wtedy pielęgnacje hurtem załatwiam...

      Usuń
  6. fajne kociaki narysowałaś...
    a wiesz... też lubię wymianki za moją ezoterykę...
    jak chcesz trochę serwetek do deku to... napisz mi mailem adresik... chętnie się podzielę bo mam... dużo.....................
    joanna.polangel@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Koty pastelami śliczne, takie delikatne. W akrylach chyba nie byłyby takie...

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepis na zapiekankę ciekawy . Kotka czarnulka i te narysowane są super. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak u Ciebie przyjemnie. Tak spokojnie opowiadasz o codziennym dniu i o kotku, że nieco odpoczęłam czytając:)
    Fusy wylewam do doniczek, ale pilingu nie robię, bo mi się ni chce:)
    Kotki wyszły uroczo,mordki takie mają sympatyczne.
    Trochę pokrewnymi duszami jesteśmy, ja też maluję i dekupażuję i lubię ezoterykę:)
    Dziękuję, że do mnie zawitałaś. Zapraszam częściej:)
    Ciepłe pozdrowienia zostawiam.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam