Codzienność

Codzienność

czwartek, 19 grudnia 2024

czwartek

 Swięta coraz bliżej. U mnie pracy masa. Wszystko idzie sprawnie. Działam i słucham kolęd, ale w wersji instrumentalnej. Dziś to Hauser i Enya.

Wczoraj obejrzałam trzy odcinki Ludzi gór. To seria dokumentalna na Canal+. Film o twardych ludziach żyjących z dala od cywilizacji. Film trudny dla mnie, bo giną zwierzęta. To dla nich pożywienie. Starsze odcinki są niedostępne. Szkoda. 

Piszę wiersze, wspominam dawne święta i Wigilie gdy moi bliscy byli obok.

W styczniu będzie nabór do kolejnej antologii. Wezmę udział jak się uda.

Pod koniec lutego mam warsztaty malowania wstążkowego. Później może mandali wstążkowych.

Jak zdobędę pieniądze i miejsc nie wykupią to pod koniec lutego pójdę na Jezioro Łabędzie. :)





***

czas biegnie gna

jeszcze jeden dzień

i jeszcze jeden

i Wigilia

samotna

tylko ty i ja

mojego syna zabrakło

odszedł na zawsze do krainy bez powrotu

wcześnie za wcześnie

tak to jest gdy kieliszek

ubarwia bardziej niż życie

on tak czekał na święta

lubił gorączkę przygotowań

zakupy

cenił bliskość przy stole

misterium

czar prezentów

ostatnio podarował mi różaniec i biblię

przeczytam z niej fragment przed wieczerzą

wspomnę

 

***

 

pamiętasz

pierwsza wieczerzę razem

gdy dłoń w dłoni

szliśmy do stołu

i te święta pachnące sernikiem i jodełką

i srebrną gwiazdę na czubku

nieco przechyloną

i łańcuch z bibułki

kolorowy i delikatny

jak to co nas łączy

pamiętasz tą magię

barszcz z uszkami

wyczarowany przez moja mamę

i wzruszenie twojej

a tego kota w śniegu przy drodze

który płakał za domem

i jego czułość

gdy odtajał przy kominku

w tamtym roku samotny wędrowiec

miał cztery łapy

pamiętasz jego miłość i naszą

pamiętasz

 

 

***

dziś Wigilia

śnieg prószy od rana

gwiazdki tańczą wirują

zwieszają się z rzęs

jak firanki

jak wtedy

gdy Wigilię spędziłam u mamy

jeszcze na wsi

była wtedy taka młoda

pełna życia

szczęście się do niej uśmiechało

z każdego kąta izby

i tryskało kaskadami wokół

piec czarodziej szeptał od rana

tata znosił drewniane szczapy

później ubrał choinkę

górską jodłę szybującą pod sufit

a mama uprawiała czary w kuchni

była zupa grzybowa karp

z radością lepiłyśmy pierogi

chyba kopę

zapach piernika pieścił nos

korzenno-miodowym aromatem

ileż to już lat minęło

ile chwil dni Wigilii

pozostały wspomnienia

i puste miejsca przy stole


wtorek, 17 grudnia 2024

wtorek

Tydzień do Wigilii, a ja tych świąt coś nie czuję. Niby coś tam robimy- porządki, zakupy, ale bardziej myślę teraz o działalności artystycznej. Piszę codziennie wiersze. Myślę o tomiku opowiadań o kotach, ale się jeszcze za to nie zabrałam. Dziś mi przyszło zaproszenie do wzięcia udziału w antologii wierszy o miłości. Chyba się zdecyduję. Antologii mam w dorobku kilkadziesiąt. W zeszłym roku nie było zadnej. Może w tym roku.

Po Nowym Roku chyba też wrócę do malowania. Myślę o akwarelach. Trzeba by moze przejrzeć materiały i coś dokupić. No i zacząć działać. 

***

kropla za kroplą

deszcz pada mży, rosi

drzewa zrzuciły barwne sukienki

i kąpią się w smutku

ostatnie kwiaty na rabacie

to ronią płatki jak łzy

to szarzeją otulone nostalgią

jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden

a pola ugory ścieżki unurzane w błocie

zatęsknią  za zimą

pomyślą o białym puchu

i głębokim śnie pod kołderką z  szadzi

 jeszcze jeden dzień


***

Szukaj mnie

na leśnej polanie pachnącej ziołami

gdzie słońce pieści

falujące trawy i skrzydła motyli

szukaj

w bystrzu potoku na lśniącym głazie

tam gdzie

migotliwa woda igra z pstrągami

szukaj o poranku

moich błyszczących roześmianych oczu

nad filiżanką kawy

i wieczorem przy gadatliwym kominku

z książką i kotem na kolanach

wszędzie tam

gdzie piękno podaje dłonie miłości

gdzie w przestrzeni serca jest jeszcze miejsce

dla ciebie


 


niedziela, 8 grudnia 2024

niedziela

Tydzień u mnie był pracowity. Pocięłam obalony, suchy sumak i zrobiłam trochę porządku w książkach u mamy.

Do tego kupiłam kilka biografii. Byłam w kinie na Simonie Kossak. Jest trochę czytania. Teraz to Maria i Magdalena Magdaleny Samozwaniec. Przeczytałam biografię Simony Kossak. Jeszcze kilka jej książek i o niej chcę kupić, bo to bardzo interesująca dla mnie osoba. Było sporo muzyki typu Hauser, David Garrett, Lessel  ale i Enigma czy Era. 

27 XII idę z Krzyśkiem na retransmisję koncertu gwiazdkowego. Posłucham Andre Rieu. 5 I idę sama na koncert charytatywny z którego dochód będzie przeznaczony na bezdomne i potrzebujące zwierzeta. Myślę o filharmonii w Katowicach. Już sprawdzałam repertuar... Transport trochę kosztuje, ale myślę, że warto.

S przyjeżdża na święta. :)

Dziś byłam z Krzyśkiem i Mikusiem na dłuższym spacerze w lesie. Tu trochę zdjęć. Nie są oczywiście artystyczne i aparat kiepski. Pokazują drogę...















Początek grudnia

 

Jeszcze nie zima

malująca szyby w srebrzyste wzory

i już nie jesień

strojna w złoto i oranże

wczoraj padał deszcz ze śniegiem

dziś powitał mnie

szary poranek pachnący melancholią

ciepły piec szepce i kusi

polna droga otulona mgłą

jak całunem

zniechęca do spaceru

idę dalej licząc kroki

do Gwiazdki, Nowego Roku

i szadzi lśniącej na gałązkach świerków


Początek grudnia w lesie

 

Krok za krokiem

coraz głębiej nurkuję w lesie

nagie drzewa rzucają cienie

te igrają z lśnieniem słońca

ścieżki nie widać brodzę w liściach

dziki już tu były

stopy walczą z ich śladami

jest tak cicho

słychać tylko szepty wiatru i mój oddech

widzę jakiś ruch nieopodal

to dwie sarny umykają  w gęstwinę

czas do domu

wracam

pozostawiając za sobą

zapach mokrej ziemi

i zszarzałych traw






środa, 4 grudnia 2024

Pożegnanie Mruczusia

 W poniedziałek około 23 odszedł na zawsze mój ukochany Mruczuś. Skończył w czerwcu 18 lat. Odszedł spokojnie we śnie na kanapie tuż obok mnie. Ostatnio czuł się nieco gorzej. Mniej jadł, wychudł, był osłabiony, niepewnie chodził, spadał z kanapy i mojego ramienia. Nie cierpiał fizycznie. Kotek trafił do mnie jako 6 tygodniowy maluszek. Ktoś go wyrzucił koło mojego domu, ja wyszłam na spacer a on biegł za mną aż mnie dogonił. Podniosłam go, a on ufnie się przytulił. Spojrzałam w olbrzymie oczy i w momencie pokochałam. Był cudowny, proludzki, pro koci, pro psi. Opiekował się wszystkimi maluchami, lizał je, a one spały ufnie wtulone w niego. Mnie też kochał. Był czuły, przytulał się do mnie, spał u mnie na ramieniu, piersiach, obok mnie. Był szefem stada i polował na myszy. Miał dobre życie. Był kochany i nie chorował. Spodziewałam się, że odejdzie ale i tak to był cios. Przepłakałam trochę, a gdy pisałam ten wiersz poniżej rozkleiłam się zupełnie. Było mi wstyd Krzyśka. Bardzo mi go brakuje. Mam tylko nadzieję, że czeka na mnie i przybiegnie gdy ja będę odchodzić.









Pamięci  Mruczusia

 

odszedłeś

już cię nie ma

nie słyszę twojego oddechu

nie tonę  w twoich oczach

nie mruczysz mi wyznań do ucha

pamiętam twoje wąsy

pieszczące mi policzek

kojarzyły mi się z jedwabnymi nitkami

tak były miękkie i delikatne

pamiętam puszyste tygrysie futerko

piękny ogon i brązowy nosek

zawojowałeś moje serce dawno temu

rozgościłeś się

i nigdy go nie opuścisz

spotkamy się jeszcze kiedyś

gdy zamknę oczy i otworzę je dla ciebie


środa, 27 listopada 2024

środa

 Ostatnio miałam ochotę na wyjście z domu i wyszłam. Byłam w kinie z Krzyśkiem na Gladiatorze 2. Film mi sie podobał i to bardzo. Były nawiązania do części pierwszej, którą oglądałam kilka razy. Uwielbiam też muzykę z tego filmu. W przyszłym tygodniu wybieram się na Simonę  Kossak. Chyba kupię też książki o niej. Tym razem pójdę sama, bo Krzysiek nie chce.

Urlop Krzyśka się kończy. Chyba odpoczął choć i trochę działalności w domu było. Została jeszcze sypialnia. Chcę by pomógł, bo trzeba przejrzeć ciuchy. Jego też. W sobotę idzie już do pracy, a ja się chyba wezmę za cięcie obalonego sumaka. Klocki chcę spalić w grudniu, a z gałęziami nie wiem co zrobię. Sumak jest trujący i boję się go spalać na ognisku jeśli piekę kiełbasę.

Kupiłam kilka książek- biografie, buty i kurtkę zimową. Buty są skórkowe firmy Lasocki i liczę na to, że trochę wytrzymają. Ja muszę mieć lepsze buty, bo chodzę codziennie na spacery z Mikusiem bez względu na pogodę. No prawie codziennie. Chcę kupić jeszcze lepsze świece zapachowe. To koniec zakupów.

Wiersz napisany kiedyś :)

***

rozmarzona

spoglądam wstecz

i składam strofy miękkie jak futro kota

o drgających płomykach w zakamarkach serc

o niespokojnych ustach pieszczących cień mojej skroni

o dłoniach szukających się nawzajem

gdzie te wyznania cichym szeptem barwiące poranki

gdzie bukiety bzu i wonnego jaśminu

rozkwitające w cieple spojrzeń

gdzie żar wilgotnych warg

spijających krople rosy z mojej skóry

teraz pozostała tylko smutna obecność

tęsknota za ciepłem

i samotność przyczajona w kącie



niedziela, 24 listopada 2024

niedziela

 Sporo się u mnie dzieje ostatnio. Mam nadal dużo pracy w domu i domku mamy. Na dworze już niby skończyłam, ale ostatnio obalił się sumak i trzeba go pociąć.

Codziennie chodzimy na spacery z Mikusiem. Zima mnie zaskoczyła, ale i ucieszyła. Mikuś kocha śnieg, a i ja lubię. Dziś niestety wszystko topnieje. Martwią mnie bezpańskie zwierzęta. Marzną jeśli nie mają schronienia.


W najbliższym czasie mam jechać na cmentarz, bo trzeba wszystko ogarnąć po święcie. Chcę zamówić tablice dla mamy i Adriana. Chcę sprzedać złom i kupić drewno opałowe.

Może wynajmę garaż i mieszkanie po babci na magazyn. Oby się udało.

Krzysiek ma kilka dni urlopu. Może posprzątamy sypialnię :)

Znowu piszę wiersze i zrobiłam podejście do malowania.


***

wiem

że zbyt często

biegnę do ciebie w myślach

pragnę czułości ciepła

ty szorstki niecierpliwy

zajęty sobą

jesteśmy tak różni

jak dzień i noc

czasem dzieli nas milczenie

czasem bliskość pachnie nadzieją

uwielbiam ten zapach

 

środa, 6 listopada 2024

środa

 Kilka dni ciężkich za mną. Źle się czułam, ale już jest dobrze. Na cmentarzu ledwie wytrzymałam. Byłam z sąsiadem. Krzysiek był w Rykach z bratem. Całą ich drogę się denerwowałam. Przez kilka dni byłam bardzo zdenerwowana. Bałam się o zdorwie i pieniądze. Teraz jest już lepiej.

Z remontu w pokoju Adriana już nic nie będzie za późno, bo temperatura nieodpowiednia. Tak się cieszyłam na nową bibliotekę i pokoj do jogi. Teraz czekam na wiosnę. Wtedy da się malować i tynkować.

Teraz za to sprzątam w domu. Wynoszę worki.

Złapałam prawie 20 myszy w domu i wyniosłam na pustą działkę z ruiną domu kilka domów dalej. Szkoda mi ich, bo miały jedzenie i ciepło. Teraz ich los jest niepewny. Mam niby koty, ale one są do towarzystwa. Próbują oczywiście łapać, ale założyłam haczyk na drzwi do kuchni, a tam bytują myszy.

niedziela, 20 października 2024

niedziela

 Dziś mija tydzień jak odeszła Onusia. Odeszła w domu w koszyczku koło pieca. Teraz mam 8 kotów. Większość seniorki. Od kilku już lat starałam się przygotować psychicznie na czasy gdy moje koty zaczną odchodzić. Nie da się przygotować i to zawsze jest trudne.

Dziś miałam ostatnie zajęcia w szkole. Jutro jeszcze superwizją i koniec. Dalsza nauka to powrót do kursu parapsychologii w ESKK. Nie skończyłam też kursu psychologii i trzeba będzie wrócić. Nic innego na razie nie planuję.

Prace koło domu, które zależą ode mnie, posuwają się do przodu. Inne utknęły. Jutro mam zamiar pojechać po worek i zacznę ładować do niego gruz. Gdy on zniknie trochę mi ulży.

Kupiłam wiśnię szklankę, kilka krzaczków kolorowych malin i jeżynę bezkolcową.  To i róże to wszystko na ten rok...

czwartek, 10 października 2024

czwartek

 Pogoda ładna i działam na dworze. Mam jeszcze cięcie drewna i inne prace typu sprzatanie, układanie cegieł, plewienie. Zejdzie jeszcze trochę. W domu też mam pracę i działam gdy pada. Pracy ubywa. Od XI chcę mieć wolne. No prawie. Jutro chcę kupić róże. Może wsadzę resztę szafirków. Posadziłam drobne cebulki do długiej donicy na piórka.

Mam też problemy. To choroba Onusi. Koteczka ma prawdopodobnie guza w nosku lub w zatoce. Jest też coś pod oczkiem. Kichała krwią i ropą. Niby leki bierze, ale cierpi i poprawa mała. Nadal nie je. Już z 10 dni. Lekarka mnie uprzedziła, żebym szykowała się na najgorsze. Decyzja przede mną i dojrzewam do niej. Może już jutro ją pożegnam na zawsze, bo nie chcę jej męczyć. Koteczka ma minimum 12,5 roku raczej więcej. U mnie jest 12 lat. Została wyrzucona na przystanku i Krzysiek ją przywiózł. To charakterna kotka. Nie pozwoliła się brać na ręce. Nie pozwoli sobie podać leków. Bała się wchodzić na kanapę i krzesła spała na podłodze. Chyba zanim trafiła do mnie ktoś się nad nią znęcał. U mnie miała dobre życie. Strasznie mi jej żal.




poniedziałek, 23 września 2024

poniedziałek

Mabon był i już jesień. U mnie prace idą jak trzeba. Wycięłam część gałęzi. Reszta została dla S, bo grube jak ręka. Ja pilarką w powietrzu nie pracuję. Teraz to wszystko jest do pocięcia i to moje zadanie. Mam jeszcze plewienie, przycinanie winogronów, sadzenie roślin kwitnących wiosną. Kupiłam szafirki, narcyzy i krokusy. Pójdą do donic. Będzie zakup róż i sadzenie migdałka. Jest do przesadzenia brzoza i młodziutki klon. Mam nadzieję, że je uratuję.

W domu zrobione już prawie wszystko z tego co pilne. Najważniejsze było mycie wszystkich okien, pranie kap, koców, firan, zasłon. Zrobiłam porządek w lekach, spiżarniach. Została szafa, szafka na buty. Porządki typu to co zbędne u babci zrobione. Zostały z 2 worki u mamy plus książki i biurko.

Czekam na remont, S i koszenie. Później będzie jeszcze chyba wycinka świerków.

niedziela, 15 września 2024

jesień

Dziś waga pokazała 7 z przodu. Jutro pewnie to już będzie nadwaga, a nie otyłość. Od początku roku schudłam około 15 kg. Jeszcze dwa tygodnie diety i liczę, że jeszcze pożegnam z 2 kg. Bardzo się cieszę, że jestem o tyle lżejsza. Motywacja jeszcze jest, ale już mi się marzy inne jedzenie niż białko i tłuszcz. Teraz bym zjadła sałatkę, strączki, parówkę sojową. Dziś chodzi za mną czarna kasza z sosem grzybowym albo z warzywami.

U mnie trochę problemów poza tym. Zepsuł się dzwonek, kran w łazience zakamieniał i uszczelka u drzwi puściła. Leje się do ganku, ale i tak jestem głęboko wdzięczna losowi, że nie grozi mi powódź. Mieszkam na górce i niezbyt blisko od rzeki. To co ludzie teraz przezywają jest straszne. Szkoda mi zwierząt. Pamiętam powódź wcześniejszą. Wtedy rzeka wystąpiła z koryta, ale zatrzymały ją wały. Teraz poziom jest wysoki, ale płynie w korycie.

Jutro jadę szczepić Mikusia. Kajtuś już bierze tylko probiotyk. Biegunka się skończyła. Za kilka dni chcę jechać opłacić cmentarz na następny rok. Niedługo chyba zamówię tablice na grób Adriana i mamy. W nadchodzącym tygodniu może u mnie remont.

 Jesień już, bo ptaki więcej jedzą...

sobota, 24 sierpnia 2024

sobota

 Cały tydzień był gorący i niewiele na dworze zrobiłam. Naładowałam za to worki u babci w spiżarni i 3 zostały wywiezione. To wywożenie też dla mnie ważne. Jeszcze niecałe dwa miesiące i się będzie w piecu palić. Do tego czasu chcę wszystko co zbędne usunąć. Został jeszcze regał w spiżarni u babci i z 2 worki u mamy. Kolejny tydzień moze chłodniejszy to coś na dworze zrobię. Pilne jest cięcie. Już zaczęłam. Trzeba wyciąć sumaki, wyciąć gałęzie na podwórku i wyplewić w skrzyni. Jest koszenie.

Jakiś czas temu posadziłam winorośl, 3 krzaki. Wszystkie pięknie rosną ale nie owocują. Teraz trzeba by załatwić dla nich kratki, bo pędy snują się po ziemi. Miałam fioletowy, różowy i zielony. Różowy i zielony na pewno jest. Fioletowy wyglądał jakby się nie przyjął, ale w następnym roku krzak w tym miejscu  już był.

Kupiłam kilka książek i teraz czytam. To książki historyczne, ale nie powieści. Teraz czytam o średniowieczu. Czytałam o Słowianach i o życiu w Polsce od XVI - XVIII w. Ciekawe czasy.

Dziś mam awarię spłuczki. Zalało całą łazienkę i to dwa razy. Sąsiad zakręcił mi wodę w studzience, bo kranik za muszlą nie działa. Teraz brat Krzyśka montuje pływak. Krzysiek jest w pracy, ale i tak by tego nie naprawił.

czwartek, 15 sierpnia 2024

Matki Boskiej Zielnej

Dziś święto Matki Boskiej Zielnej. Oczywiście świętuję. Przygotowałam bukiet z ziół. Już są poświęcone. Mam dziurawiec, nawłoć, dąb, morwę, rozmaryn, oregano i orzech. Nie wszystko jednak jest tak jak powinno, bo zapomniałam ogarnąć przed domem. Nie wyplewiłam i nie wykosiłam w jednym miejscu. Mamy brakło i nie miał mi kto przypomnieć. Dziś mama mi się śniła i nie był to zły sen.

Zrobiłam trochę zakupów. Kupiłam maszynkę do mielenia mięsa, elektryczną. Trzeba by zacząć znowu piec kotlety ze śledzi, a ręczna maszynka jest za duża i nie chce mielić. Kupiłam trzy książki. Wszystkie Mateli. Jutro część zakupów przyjdzie. Teraz czytam książkę z archeologii.

Tydzień był dość pracowity i trochę klamotów od babci ze spiżarni usunęłam. W przyszłym tygodniu jeśli się uda chcę ciąć drewno. Jutro może wykoszę przed domem. Jest jeszcze plewienie.

POgoda mnie martwi, bo mają być upały. Dziwne to dla mnie, bo już niby późne lato, a tu taki pasztet. Bociany już zbierają się na sejmikach i tylko patrzeć jak odlecą, jerzyki pewnie już odleciały, kwiatki letnie tracą urodę. Moje szałwie np. już żółkną listki. Czekam na jesień.

poniedziałek, 29 lipca 2024

poniedziałek

POjutrze  Lammas. Za kilkanaście dni Matki Boskiej Zielnej. To już późne lato. Obchodzę oba święta.

Za miesiąc dieta. Już się nie mogę doczekać. Chcę znowu działać i zrzucać wagę. Teraz ważę około 82 kg i nic nie przytyłam. LIczę na 76 do końca roku. No i oby. Teraz myślę też o diecie dla Krzyśka, ale on jest oporny. Wczoraj wypił piwo i ugotował kisiel. Do tego zjadł zupkę chińską. No i takie to jego zdrowe odżywianie i taka dieta. Dziś sałatka, kotlety z ryby i placki z cukinii. Zjemy oboje i może on powstrzyam się przed podjadaniem.

Od kilku dni staram się wstawać wcześniej i chodzić do łóżka przed 24. Nie zawsze się udaje. POza tym nie jestem przyzwyczajona tak wcześnie zasypiać i w łóżku się kręcę zanim usnę. W nocy śpię za krótko i dosypiam w dzień. TRochę zmiana nawyków pewnie potrwa. Teraz wstaję koło 7. Chciałbym zasypiać około 23, ale czarno to widzę. Często filmy są do tej godziny i Krzysiek do łóżka o tej godzinie nie pójdzie. Problemem jest praca, bo zarabiam mniej. No ale coś za coś.

ZA miesiąc moje urodziny. KOńczę 60 lat. Miał przyjechać S, ale nie wiem czy da radę, bo skaleczył stopę. Rana jest poważna a on u lekarza nie był. Leki ma i liczy na to, że mu przejdzie. Pracy na niego trochę czeka w tym wywóz na złom kilka pieców. Piece są po mamie, stare i dziurawe. Na nic się już nie przydadzą. Jeden zostawiam, bo jest sprawny. To kuchnia. Swego czasu marzyłam o piecach. Chciałam mieć w kuchni budowany z kafli i w pokoju ze ścianówką. Nie opłaca się jednak teraz budować, bo za kilka lat może być zakaz palenia w nich. Jestem tym bardzo zmartwiona, bo nie wyobrażam sobie braku pieca. Nie jestem nowoczesna i piec kojarzy mi się z domem, z przytulnością, a gotowanie na piecu ze zdrowiem. Teraz lato, a ja myślę już o jesieni i gotowaniu wody na herbatę na piecu. Uwielbiam gdy w nim szumi, trzaskają gałązki... Jesienna szaruga czy zima wtedy niestraszna.

W tym roku w lecie opału nie kupuję. Mam prawie tonę węgla i mam sporo drewna. Trzeba tylko część pociąć. Ja sobie nie dam rady, bo są gwoździe...

sobota, 20 lipca 2024

sobota

 Pogoda mnie cieszy, bo upały minęły. Czekam jeszcze na deszcz. Chcę kupić trochę roślin na dwór. Zakładanie ogrodu mnie bardzo cieszy. Plewienie później już mniej. Wybieram rośliny i wkrótce kupię. Teraz do dwóch skrzynek. Do duzej skrzyni najpierw muszę kupić ziemię i z tym jestem uzależniona od grzeczności innych. Pieniądze na wszystko już mam i teraz tylko działać, bo pogoda sprzyja.

Postanowiłam wejść głębiej w jogę. Pracuję nad jamami i nijamami. Praktykuję pranajamę i chcę zacząć intonować mantrę Om. Czas na moje sprawy mam, bo mniej przesiaduję w internecie. Podoba mi się w jodze między innymi to że skłania do radości, zadowolenia. Nie gloryfikuje cierpienia tak jak katolicyzm. Joga to jednak nie religia. Kontakt z Bogiem przez mantrę Om to kontakt z miłością, a nie cierpieniem czy surowością, karą. Dla mnie Bóg jest miłością właśnie i dobrem. Niby Jezus też jest miłością. W jodze pasuje mi między innymi niekrzywdzenie. To się tyczy też zwierząt. Według mnie one mają duszę, czują i należy im się miłość, opieka, szacunek. Katolicy uważają zwierzęta za gorsze od ludzi. Znowu nie jem mięsa. Staram się nie jeść. Czasem jem jednak ryby i to też uważam za złe jednak nie chcę sobie zaszkodzić.

Zrezygnowałam z warsztatów DDD. Moi rodzice nie żyją i już mnie nie skrzywdzą/mama/. Wybaczyłam i rozdrapywanie ran uważam za złe. Tym bardziej, że życie mam ustabilizowane i nie chcę nic zmieniać. Szkoda mi czasu na pracę nad sobą pod tym kątem. Chcę o mamie myśleć dobrze. Starała się jak umiała. W moich czasach większość dzieci miała tak jak ja i to nie oznacza, że muszą wszyscy iść na terapię czy brać udział w warsztatach. Takie były realia i tak się dzieci wychowywało. Moze nie wszystkie dostawały w skórę i były poniżane czy krytykowane, ale też na pewno nie wszystkie miały raj. :) Poza tym osoby z warsztatów w większości miały gorzej niż ja i tyle w temacie...:)

niedziela, 14 lipca 2024

niedziela

Kupiłam kilka roślin do domu. To bluszcz o dużych biało-zielonych liściach, cissus i rojcissus oraz aukuba. Kwiaty będą w sypialni. Tam mam teraz piękne rośliny. Rosną jak szalone. Zarobiłam pieniądze na rośliny do dwóch małych skrzynek na dworze. Jutro może kupię. Mam w planach jeszcze zagospodarowanie jednej skrzyni. Od jutra zabieram się za zarabianie pieniędzy. Na razie upały i nic na dworze nie robię. Warzywa mam piękne w tym roku.  Były pomidory, sałata i papryki.

W piątek chcę jechać na badania, bo dawno nie robiłam. Niby czuję się bardzo dobrze, ale sprawdzenie się przyda. W piątek może też wywieziemy odpady budowlane do punktu. Jutro zadzwonię i się dowiem. Jest do wywiezienia styropian, papa i trochę gruzu.

Ostatnio wystawiam rzeczy z okresu prl do sprzedaży. Trochę rzeczy już sprzedałam. Jeszcze trochę mam. Trzeba by pilnie zarobić z 300 zł.

Ostatnio dość długo medytuję. Czasem dłużej niż 20 minut. Wykupiłam sobie warsztaty praktykowania wdzięczności u Gosi Mostowskiej. Jestem zadowolona. To 7 medytacji na kolejne dni. Ja jestem przy 2. Często też ćwiczę z Gosią na you tube. Joga mnie cieszy choć ostatnio przy upałach ćwiczy mi się trudniej. Wybieram łatwiejsze ćwiczenia. Myślę o warsztatach jogi kręgosłupa. Też u Gosi. Może w sierpniu... Duchowość jest dla mnie bardzo ważna...

Czytam książkę o życiu po śmierci i drugą o archeologii. Pracuję nad związkiem...:)

czwartek, 4 lipca 2024

pracowicie

Wyszłam z diety i już dokładam kalorii. Chcę dojść do 1300. Na razie nie tyję. Ważę około 83 kg. Na poczatku roku wazyłam 95. W tym roku chcę schudnąć jeszcze około 7 kg. Reszta do wagi w normie w przyszlym roku. Na razie jem wszystko tylko mało węglowodanów.  Motywację jeszcze mam, ale waga spadać nie chce.  Odczekam 2 miesiące. Dam organizmowi odpocząć no i dalej.

No i nie wszystkie remonty udało sie zrobić. Teraz sasiad nie ma czasu. Moze coś zrobi pod koniec lipca. Jak nie to dopiero we wrześniu.

Ja teraz dużo pracuję i nie bardzo mam na co innego czas. Chcę zarobic więcej, bo mam kilka miejsc pustych w ogrodzie. Czas posadzić kwiaty. Chcę niekłopotliwe, lubiace suche klimaty. Na razie oglądam, wybieram. 

Jutro jadę opłacić ubezpieczenie domu. Mam jeszcze cięcie drewna. Mam  pryskanie randapem. Mam sprzątanie. W przyszłym tygodniu maja byc wywiezione worki ze smieciami. Muszę naładować kilka. W ten weekend mam szkołę. Pracowicie u mnie. Nawet na malowanie nie mam czasu:(

niedziela, 23 czerwca 2024

niedziela

Od kilku dni malowałam obrazy typu vedic art. Ja jestem po 1 stopniu i polecam to każdemu kto utknął, ma depresję. Technika pomaga w rozwoju. To bardzo przyjemne malowanie z wnetrza. Nie trzeba mieć talentu, nie trzeba sie skupiać na zasadach. Nie ma tu mowy o ambicji. Obrazy wychodzą i tak. To technika dla wszystkich. Malowanie czasem naiwne, a czasem z duszy. Moze jesienią zrobie sobie 2 stopień. Myślę nawet o kursie nauczycielskim, ale jest dość drogi i nie wiem czy nadal mozna go zrobić online. Obrazy mają tytuly i tak 1 to bliskość, 2to miłość, 3 to mrok, 4 to mądrość.





 Konczę ciąć drewno, a sąsiad kończy mi remonty dachow. Mnie zostanie reszta sprzatania. Sąsiad ma mi teraz jeszcze zrobić stopień, potynkować to i owo, zrobić wentylację do pracowni i żwirek na cmentarzu. Ja będę sobie musiała zrobić przerwę, bo idą upaly, ktorych nie znoszę.

Niedawno byłam na wycieczce zwiedzać zamki w Mirowie i Bobolicach. Mam masę zdjęć. Tu zamieszczam kilka. Zamki dzialają na moją wyobraźnie. Mam kamień i medytuję z nim. Z wycieczki jestem bardzo zadowolona. Niedługo moze pojedziemy do pałacu, a w lipcu może kolejny zamek. Zostalo jeszcze kilka. Jechaliśmy z bratem Krzyśka.













Ostatnio w szkole miałam bardzo ciekawe zajęcia. Ciekawy też maiłam  warsztat arteterapii - Gniew. Myślę o warsztacie Smutek i o warsztacie malowanie mandali techniką wstążkową...

piątek, 7 czerwca 2024

piątek

 Przeczytałam bardzo fajną książkę Gosi Mostowskiej Wystarczająco dobra. Autorka ma podobne do mnie podejście do życia. To nauczycielka jogi i mama 2 córeczek. Nauczyłam się z niej trochę i trochę zmian w zycie wprowadziłam choćby poranna medytacja. Teraz rano tuż po wstaniu medytuję co mnie bardzo dobrze nastraja na cały dzień. Do tej pory po ciężkiej nocy nie chciało mi się wsatwać, a jak już wstałam to byłam zła. Teraz to przeszłość. Inny nawyk to praktyka wdzięczności. Ja już od dawna wypisywałam w pamietniku za co jestem wdzięczna i komu. Teraz to coś w rodzaju medytacji. Skupiam sie na tym i odpowiednio oddycham. Dłuzej też ćwiczę jogę i bardzo mnie to cieszy. Cwiczę też z Gosią na You tube. Robię podejścia do szpagatu. :)

Poza tym jestem w trakcie sprzątania w całym domu. Na razie sprzątam u babci. Znalazłam trochę dokumentów dziadka. Jest legitymacja inwalidy wojennego i kombatanta, świadectwo kursu pedagogicznego. Są medale za obronę Warszawy. Na razie skończyłam uprzątać co zbędne z trzech pokoi. Została kuchnia i spiżarnia. Został domek mamy. U mamy dużo nie ma. Jest też praca na dworze. Nadal tnę gałęzie usunięte przez S. Tydzień mi jeszcze zejdzie, bo jest olbrzymia sterta.

Krzysiek ma urlop. Stara się i coś robi. Po trochu codziennie.

Mruczuś czuje się nieco lepiej. Było źle, bo do jedzenia trzeba było nosić. Teraz chodzi sam.

Prawie dwa tygodnie temu pożegnałam Megusię. Koteczka odeszłą spokojnie w domu. Brak mi jej. Pamiętam ją jako maleńką koteczkę. Ktoś ją wyrzucił koło mojego domu. Krzysiek wyszedł na dwór i ją zobaczył. Zawołana przybiegła pędem. Bardzo sie bała. To było w moje urodziny i nazwałam ją najpiękniejszym prezentem. Pamiętam jak spała u mnie w dłoni. Jak wspinała się po firankach pod sam sufit. Pamiętam stres związany z jej dwoma operacjami listwy mlecznej. Koteczka była wspaniała-proludzka i przymilna choć wolała Krzyśka. Do niego się tuliła i mruczała jak traktorek. Głęboko wierzę, że jeszcze ją spotkam w innym życiu.





czwartek, 30 maja 2024

czwartek

Boże Ciało u mnie to wyciszenie, brak pracy i spokój. Ja byłam nieco nakręcona, rozdygotana, zestresowana. Zdecydowałam się na jogę. Tym razem było pól godziny yin jogi. Stres według opaski mi bardzo spadł. Poziom stresu.  Poźniej już czułam się dobrze. Myślę o zrobieniu kursu nauczyciela yin yogi. Jutro Krzysiek ma wolne i moze coś konkretnego zrobimy. Pracy jest masa. 

Jeszcze jestem na diecie. Na razie schudłam 6 kg w niecały miesiąc. Chciałbym jeszcze w VI dietkować i liczę na co najmniej 2 kg mniej. Później odżywianie według diety keto wegetariańskiej plus ryby. Kupiłam książkę.

Prawie tydzień minął odkąd pożegnałam Megusię. Koteczka umierała cały dzień, ale nie cierpiała. Spała. Odeszła spokojnie na swoim ulubionym fotelu koło Krzyśka. Miała 17 lat prawie i chorowała na cukrzycę i tarczycę. Brała leki. Była kochaną koteczką. Trzymała się bardziej Krzyśka. Bardzo mi żal i brakuje mi jej. Post wspomnieniowy ze zdjęciem za kilka dni. Teraz obawiam się o stan Mruczka. To mój ukochany pupil. Je teraz tylko raz dziennie i jest coraz słabszy. Ma prawie 18 lat. Trzeba jechać do weterynarza z Kajtusiem, bo biegunka mu wróciła. Trzeba zrobić badania.

A tu moje skarby :) Te młode...





czwartek, 23 maja 2024

czwartek

 Prace się posuwają do przodu. Naprawione dwie szuflady, podpięty wąż do podlewania, wycięte drzewa przeszkadzające w dojściu do szamba, pocięte trochę drewna, wyrzucona na gabaryty wersalka po mamie. S urządził też warsztat. To nowe pomieszczenie. Jest porządek. Młotki itp wiszą na ścianie. Wszystko widoczne gdy się wejdzie. Dałam mu pokój po babci i tam się urządził. Tam spał i oglądał telewizję. Już teraz go nie ma. Wrócił do domu. Przyjedzie na moje urodziny pod koniec sierpnia. Wtedy będzie do usunięcia złom - piece, wanny, piecyk gazowy, zlew. Będzie też do cięcia drewno. To którego ja nie potnę. Będzie do wycięcia trochę chaszczy w ogródku mamy.

Do jego przyjazdu mam czas na cięcie galęzi sekatorem i nową pilarką. Mam czas na wywożenie tego co niepotrzebne. Trzeba pakować w  worki i wystawiać koło kosza. W tym roku chciałabym uporzadkować oba domy poza strychem. Tam raczej nic nie zrobię, bo boję się wchodzić. Trzeba będzie jednak porzadek jakoś zrobić, bo mi to spokoju nie da.

Jutro mam plewienie chyba. W weekend szkołę i od poniedziałku znowu praca. Lubię gdy posuwa sie do przodu...Lubię widzieć efekt. Niedługo mam remont.