Aśka obudziła się późno i od razu dopadła ja myśl, że nie ma
pieniędzy. Nie ma i już. Pożyczyć nie miała od kogo. Rodzice nie żyli od kilku
lat, a jedyna siostra mieszkała od lat za granicą i kontakt się urwał. Aśka radziła sobie
jakoś, bo po rodzicach zostało mieszkanie w kamienicy. Nawet niedrogo za nie
płaciła, a rodzice przed śmiercią je wyremontowali. Było też nieźle wyposażone
w podstawowe sprzęty. Problemy się zaczęły, gdy okazało się, ze ma chory kręgosłup
i pracować nie może. Dostała rentę, która ledwie wystarczała na życie.
Najpierw wysiadła jej lodówka. Wzięła nową na raty. Jakoś
spłacała. Za miesiąc szlag trafił pralkę. Raty jeszcze załatwiła, ale w sklepie
zataiła ile wydaje na leki, bo kredytu by nie dostała. Później była jeszcze
chwilówka, bo jej kot Filip musiał mieć koniecznie zabieg na przepuklinę. No i
zaczęło się. Spłaciła chwilówkę i raty, a na leki i jedzenie pieniędzy już nie starczyło. Kręgosłup ją tak bolał, że
chodziła zgięta wpół i od dwóch dni była bez obiadu. Do piętnastego, kiedy to
brała rentę pozostało 5 dni, a ona miała dwanaście złotych i pustą lodówkę. W
dodatku Filipowi też kończyła się karma. Najgorsze było to, że nadchodziła
zima, a ona nie miała za co kupić węgla. Potrzebowała na sezon co najmniej trzy
tony. Skąd ja wezmę tysiąc osiemset złotych. Zastanawiała się gorączkowo od
kilku dni. Przecież nie pójdę kraść, a zarobić nie dam rady. Gdzie dostanie
pracę z chorym kręgosłupem.
Wstała, ubrała się, wypiła herbatę z resztka cukru i
zapatrzyła się w okno. Deszcz stukał miarowo o szyby, na pobliskim klonie nie
było już prawie liści, a w domu panował przejmujący ziąb. Trzeba by już zacząć palić w piecach, bo
wilgoć wejdzie w ściany. Pomyślała. Po chwili już szła w stronę komórki z
zamiarem wygrzebania reszek węgla. W korytarzu spotkała sąsiadkę z parteru i
starą Maciejakową. Były tak zagadane, że nawet jej nie zauważyły.
- Dzień dobry – przywitała je.
- A dzień dobry – odpowiedziały. A słyszałaś to już, że
odnalazł się właściciel naszej kamienicy. Podobno pierwsze co zrobił to podniósł
czynsze prawie o sto procent od nowego roku. Kazia Walewska i Karscy już dostali
pisma w tej sprawie. Do nas też pewnie przyjdą na dniach. Trzeba by się odwołać,
bo kogo tu stać na płacenie takich kwot – trajkotały jedna przed drugą.
- Nie nic wiedziałam – odpowiedziała Aśka przerażona.
Jeszcze i to. Skąd ja wezmę. Pomyślała. Jak tak dalej
pójdzie to zostanę bezdomna. Po chwili już była w komórce. Węgla prawie nie
było. Została masa miału, w którym gdzieniegdzie widać było pojedyncze kawałki
węgla. Zaczęła wyjmować go rękami, brudząc przy tym dłonie. Przy okazji
nawdychała się pyłu i zaczęła kaszleć. Kręgosłup bolał okropnie, gdy z marną
połową wiaderka człapała do domu.
Rozpaliła w piecu, umyła ręce, opłukała zimna wodą twarz i
rozpłakała się. Flip jakby chcąc ją pocieszyć wskoczył jej na kolanach i zaczął
ocierać się pyszczkiem o jej mokre policzki. Wtuliła twarz w puszyste futerko,
a on zaczął mruczeć. Aśce zrobiło się lżej. Jakoś to będzie. Poradzę sobie.
Muszę. Myślała. Wyjście się znajdzie. A może spytać tarota? Olśniło ją nagle. Już tak długo nie
wróżyłam. Czy pamiętam jeszcze? Czy karty przemówią? Zastanawiała się. Kiedyś
jeszcze w szkole wróżyła i wróżby się sprawdzały. Wszystkie koleżanki się do
niej zgłaszały z problemami. Lubiła to robić i miała z kartami niezwykły
kontakt. Ponoć odziedziczyła zdolności po babce, która z tego osiągała nawet
niezły dochód.
- A może to jest wyjście – mruknęła pod nosem. Tylko gdzie są
karty?
Już po chwili szukała w szafie. Nie było. Na pawlaczu też
nie. Nic tylko wyniosła je na strych i leżą gdzieś w pudle ze starymi
książkami. Istotnie znalazła karty na strychu w starej, nadgryzionej przez czas
kasetce. Rozłożyła je i wyszła kapłanka
i królowa pucharów. Obie karty oznaczały,
że ezoteryka może stać się jej zawodem. Mogłabym wróżyć w domu i przez Internet.
Zaczęła planować. Jestem dobra to i klientki się znajdą. Usiadła przed
komputerem i od ręki wysłała zgłoszenie do portalu zatrudniającego wróżki. Odpowiedź dostała po dwóch godzinach. Musiała
tylko skserować dokumenty podpisać je, odesłać do firmy i już mogła rozpoczynać
pracę. Trzeba by też zadzwonić do Baśki. Przypomniała sobie Aśka. Nie dalej jak
tydzień temu pytała czy jeszcze wróżę. Chciała zapłacić, bo ma problemy z
mężem, a jej córka nie może zajść w ciążę. Za moment już rozmawiała z koleżanką.
- Znalazłaś już tą wróżkę – spytała.
- Jeszcze nie – odparła Baśka, a co zastanowiłaś się?
- Tak powróżę ci i córce też. Dobrze by było byście przyszły
jeszcze dziś po południu.
- Kochana jesteś. Nie zapomnę ci tego – odpowiedziała Baśka.
Będziemy po siedemnastej.
Od tego dnia znowu zaczęła wróżyć. Córka Baśki opowiedziała
o niej w pracy i już za dwa dni miała dwie klientki. Pod koniec tygodnia
zaczęła też wróżyć na portalu. W pierwszy dzień zarobiła osiemdziesiąt złotych,
w następne dwa po czterdzieści. Już nie głodowała i nie marzła tak, bo włączyła
grzejnik elektryczny. Gdy dostała rentę od razu kupiła pół tony węgla. Coraz
więcej klientek pukało do jej drzwi, bo szybko rozeszła się fama o nowej rewelacyjnej
wróżce, która tylko spojrzy w karty i już wszystko wie.
- No i kryzys zażegnany – powiedziała do Filipa nakładając mu
na miskę jedzenie. Wiesz co pomyślę o kursie astrologii i numerologii, bo to też
ciekawe i przyszłościowe dziedziny. Zacznę od astrologii. Uśmiechnęła się i
podrapała kota za uchem.
Kończy się happy endem ale smutna ta nasza rzeczywistość w tym naszym kraju... :/
OdpowiedzUsuńano smutna
UsuńAgato, żeby tak do realu dało się przenosić łatwo miłe zakończenia;)
OdpowiedzUsuńtrzeba wierzyć
Usuń