Wczoraj przyszła paczka z cienkimi pędzlami nylonowymi i papierem do farb olejnych. Czekam jeszcze na farby olejne w ciepłych tonacjach pejzażowych głównie zielenie i żółcie, na pędzle do kaligrafii i na pastele suche. Tuszu też jeszcze nie mam. Mieszania olejnych farb powoli się uczę. Już mi kolory jaśniejsze wychodzą. Ładne są bardziej stonowane i podobne do tych w naturze. Powoli też się uczę techniki malowania olejami. Różni się zupełnie od techniki malowania akwarelą czy akrylami. Dziś może wypróbuję do malowania papier, a z czasem pomyślę o płycie stolarskiej. Jest tańsza i to znacznie od podobrazi i przez to nadaje się doskonale do nauki. Już znalazłam sklep w internecie. Taki gdzie od razu ją przycinają na wymiar. Znalazłam również pastele olejne sprzedawane na sztuki. Kolory są piękne, stonowane idealne na pejzaże. Pewnie z czasem kupię.
Dieta też mi idzie. Co prawda nie wiem czy schudłam, bo ważę się raz na tydzień, ale straciłam wilczy apetyt. To ważne, bo jeszcze niedawno wciąż jadłam i byłam ciągle głodna. Tym samym Reiki pomogło. Jem niewiele, ale smacznie. Wczoraj były frytki, a przedwczoraj placki ziemniaczane z cukinią. Mało, ale jednak. Dieta nisko węglowodanowa mi służy. Na szczęście nie zrobiłam się bardziej rozedrgana psychicznie, ani emocjonalna. Bałam się tego. Nie znoszę adrenaliny i buzujących, gwałtownych emocji. Węglowodany dają spokój i dlatego między innymi je lubię i tyle ich zawsze jadałam. Lubię być wyciszona i trochę rozleniwiona nawet. Bałam się, że po białku będę zbyt energiczna, ale tak na szczęście nie jest.
Dziś będę miała trochę ruchu, bo idę kopać resztę kartofli. Trzeba powoli robić porządek na podwórku i w ogrodzie. Jeszcze mi trochę botwinki zostało, zioła i zielone pomidory. Zrobię z nich sałatkę do słoików. Z 3 powinny wyjść. Lubię ją choć podobno zdrowa nie jest. Krzysiek od października ma urlop to ogród skopie. Trzeba by wysypać część nawozem, a część wapnem. Niech czeka do wiosny. W przyszłym roku posadzę więcej bobu i kartofli, bo się udają. Sałatę będę hodować w doniczkach. Podobnie jak papryki. Za to posadzę więcej pomidorów do gruntu, bo w tym roku się udały. Z rzodkiewki i marchwi zrezygnuję całkiem. Dwa lata próbowałam i nie wyszło. To dość. Nie wiem jeszcze co zrobię z koprem. Też przez dwa lata był lichy. Kapusty to też dylemat, bo zjada mi je bielinek. Trzeba by pryskać, a to mi się nie uśmiecha.
Wieczorem będę malować i szkicować portrety. Trzeba się uczyć.
Wczoraj wreszcie wyszło minimalne podobieństwo w portrecie. Sposobem, ale jednak. Czytałam, że autorzy portretów ze zdjęć pracują nad jednym minimum 4 godziny. Ja się uwinęłam w godzinę łącznie z malowaniem. Następnym razem popracuje dłużej jeśli mi cierpliwości wystarczy... Plamy na akwareli są z wody, bo jeszcze mokra...
ni zobacz i Krzysiek naprawdę podobny na obrazie do tego na zdjęciu
OdpowiedzUsuńtrochę tak...Z czasem może będzie lepiej...
OdpowiedzUsuń