Codzienność

Codzienność

wtorek, 22 września 2015

Podłe życie Karoliny N/opowiadanie/



Karolina nie miała szczęścia w życiu. Odkąd pamiętała w jej życie składało się ze  smutku, strachu, a później złości. Miłości nie czuła nigdy, bo kto miał ją kochać wiecznie pijany ojciec czy zastraszona, zapracowana matka. Matka pracowała jako sprzątaczka w szkole i dorabiała sobie sprzątając mieszkania. Pieniędzy z tego wiele nie było, a ojciec swoje potrzeby miał. Pił przecież codziennie. O pracy nawet nie myślał. Z domu rzadko wychodził i tłukł je obie regularnie. Matkę za to, że za mało pieniędzy przynosi do domu. Karolinę za to, że żyje, żre i patrzy na niego z pode łba. Gdy dorosła trochę matka zaczęła zabierać ją z sobą do domów w których sprzątała. To wtedy Karolina zobaczyła jak żyją i mieszkają inni. Gdy poszła do szkoły nagle dotarło do niej, że nie wszyscy ojcowie biją i nie wszystkie matki tyrają ciężko po całych dniach. Zapragnęła innego życia niż wiodła jej matka i zaczęła się pilnie uczyć. Zdolna była i ambitna. Szkołę podstawową skończyła z wyróżnieniem. Podobnie gimnazjum. Chciała iść do liceum, a później na studia, ale ojciec tak się wściekł, że wybił jej dwa zęby.
- Tak studia!Ty tłumoku. Ile jeszcze chcesz żreć mój chleb. Sama się utrzymuj- ryczał tłukąc ją pasem. Jak psa z domu wygonię darmozjadzie jeden. Po coś tu potrzebna. Co z ciebie za pożytek. Tylko miskę ci trzeba napełniać i o więcej wołasz.
Matka próbowała się za nią wstawić. Po raz pierwszy chyba, ale szybko zrezygnowała, gdy tylko posmakowała pięści rozjuszonego ojca. Karolina  poszła więc do zawodówki, a popołudniami pracowała z matką. Po skończeniu szkoły sprzątała dalej, bo to przynosiło całkiem niezły dochód. Popołudniami  w tajemnicy przed ojcem uczyła się w technikum ekonomicznym. Nauczyła się schodzić ojcu z drogi i oddawała mu część zarobionych przez siebie pieniędzy. Teraz ojciec nie trzeźwiał już wcale. Któregoś dnia zasnął i się nie obudził. W domu zapanował spokój. Nie na długo jednak, bo mieszkały w domu, który prawnie należał do rodziny ojca. Teraz stryj upomniał się o swoją własność, a one wylądowałyby na ulicy gdyby nie dziadek, który zgodził się przyjąć je do siebie. Dom był stary, jednoizbowy i zaniedbany. Łazienki oczywiście nie było, a zimą przez nieszczelne okno na parapecie zbierała się warstewka śniegu. Dziadek nie był wiele lepszy  od ojca. Pił jak on. Co prawda nie bił, ale za to zapraszał do domu kumpli, którzy szybko zwrócili na Karolinę uwagę. Byli ordynarni i mimo jej próśb nie chcieli trzymać rąk przy sobie. Uciekała przed nimi na strych. Tam się uczyła przy świeczce i tam nieraz spała zwinięta w kłębek na starym zakurzonym materacu, opatulona zatęchłą pierzyna pamiętającą pewnie czasy wojny. Jeszcze dziś pamięta zapach kurzu i odchodów gołębi gnieżdżących się pod dachem i śmiech kumpli dziadka, gdy z obrzydzeniem odpychała ich natarczywe dłonie.
- Co się tak bronisz. Nie ubędzie ci – rechotali obleśnie się uśmiechając.
- Nie chce nas bo my za niskie progi. Panienka uczona przecież. Na królewicza czeka. W wilii z basenem chce mieszkać, a nie w starej chałupie –mawiali.
Jeden z nich był szczególnie namolny. Chciał się Nawet żenić. Darek był chudy, wciąż miał tłuste włosy , niedomyte paznokcie i plamy potu pod pachami. Czuła do niego wstręt. Dziadkowi za to pomysł się nawet spodobał i zaczął ją nakłaniać, żeby się zgodziła.
- Swój chłop jest. Pracuje i nawet zawodówkę skończył. Źle ci z nim nie będzie. W końcu musisz iść na swoje – namawiał. Lata swoje masz. Tu miejsca nie ma, a za pół roku wujek Antek z kryminału wychodzi. Wróci tu i gdzie będziesz spać.
 Matka tylko głowa pokiwała.
- Za pół roku to ja już się wyprowadzę. Na studia idę- odpowiedziała.
- Tobie się wydaje, że jak kto uczony to już księcia znajdzie. A z czego się utrzymasz na tych studiach i gdzie będziesz mieszkać – warknął dziadek. Teraz to tylko by wszyscy szkoły kończyć chcieli – dodał.
- Poradzę sobie. Zawsze sobie radziłam  to i teraz dam radę – odpowiedziała hardo.
Jak powiedziała tak zrobiła. Studia skończyła i dostała pracę w agencji reklamowej. Tym razem miała szczęście. Zarabiała tyle, ze stać ja było na wynajęcie kawalerki. Urządziła ją po swojemu i cieszyła się jak dziecko. W końcu miała na ciuchy, kosmetyki i na własny komputer. No i zakochała się. Pierwszy raz. Teraz żyła jak we śnie. Marek przystojny student ostatniego roku informatyki miał zniewalający uśmiech, delikatne dłonie i wciąż prawił jej komplementy. Szybko uległa.  Od razu wprowadził się do niej.
- Po co mam mieszkać z kumplami skoro możemy  więcej czasu spędzać razem- argumentował.
 Minął rok, a on nadal był studentem. Na brak pieniędzy za to nie narzekał i codziennie wychodził gdzieś wieczorami. Wracał późno często półprzytomny i podniecony. Już nie prawił jej komplementów i przestał się uśmiechać. Brał ją szybko i brutalnie nie zważając na jej protesty. Pierwszy raz uderzył ja w twarz, gdy nakryła go w łazience z kokainą.
- Ty wścibska szmato nawet tu nie mogę być sam – wrzeszczał.
Przeraziła się i uciekła. Wróciła w nocy. Czekał na nią skruszony z bukietem róż i bransoletką. Wybaczyła. Nadal kochała i wierzyła, że to był pierwszy i ostatni raz. Poczuła się nawet winna, że tak bezceremonialnie wtargnęła do łazienki.
- Przestanę brać i pójdę na odwyk – obiecał.
O tym, że handluje prochami dowiedziała się przypadkiem niecały miesiąc później. Nie zamknął drzwi do łazienki, a ona przechodziła obok gdy rozmawiał przez telefon. Spytała go o to, a on warknął, że to nie jej sprawa.
- Dla nas to robię. Całe życie chcesz się gnieść w wynajętej kawalerce – dodał wściekły.
- Patrz ile mam kasy powiedział. No patrz i stul mordę. Nie wyjeżdżaj mi tu z morałami- wrzasnął ściągając walizkę z pawlacza. Była spora i pełna pieniędzy. Widziałaś kiedyś tyle forsy. No widziałaś – spytał drwiąco.
Rozpłakała się i wybiegła z pokoju. Zastał ją w kuchni.
- Nie rycz. Masz kup sobie coś – powiedział rzucając jej kilka setek w twarz i doprowadź się do porządku, bo wyglądasz jak półtora nieszczęścia. Menel by cię teraz nawet nie zechciał. Moja kobieta ma być piękna i zadbana. Ma też często rozkładać nogi, a ty coś się ostatnio ociągasz.
Drugi raz uderzył ją gdy przypadkiem rozlała wino na jego nowa kurtkę. Potem bił już częściej i mocniej. Nawet puder nie ukrywał sińców na jej twarzy. Coraz częściej brała wolne w pracy by ukryć przed ludźmi swoją hańbę. Próbowała odejść, ale zlał ja tak, że tydzień wolnego dostała, bo nie mogła się ruszać.
- W życiu się ode mnie nie uwolnisz ty dziwko. A jeśli już to ja odejdę nie ty – wrzeszczał tłukąc ja i kopiąc.
 Karolina zwinęła się w kłębek na podłodze i dłońmi osłaniała twarz i głowę, by obrażenia były jak najlżejsze. Po tygodniu zorientowała się, że jest w ciąży. Coś w niej pękło.
- Już nigdy mnie nie uderzy, ani ciebie- szepnęła obejmując brzuch. Zapakowała trochę rzeczy do plecaka, zamówiła taksówkę, wzięła walizkę z pieniędzmi i cicho zamknęła drzwi i nie oglądając się za siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam