Codzienność

Codzienność

wtorek, 6 października 2015

Koloroterapia, jesienne tycie, warsztaty ikon, strachy i nowe książki...

Sporo nowego u mnie. Po pierwsze miałam dwa dni temu zabieg koloroterapii wahadłem. To fajny zabieg dostarczający do aury potrzebnych w danym momencie kolorów. Często po nim następuje poprawa natychmiast. Wykonuje go wahadłem izis, które się do tego nadaje. Marzę o wahadle specjalnym do chromoterapii, ale ono dość sporo jak na mnie kosztuje. Może kiedyś kupię, bo te zabiegi wykonuję dość często.
Po drugie zaczęłam się niestety opychać kluchami i ziemniakami co spowodowało, ze już przytyłam kilogram. Wczoraj były kopytka, a przedwczoraj kartoflanka na wodzie z boczku z warzywami, makaronem, ziołami i śmietaną. Objadam się po pachy. Nawet pieczywo jem i nie wybrzydzam. Wczoraj do tego było pijaństwo. Wypiliśmy z Krzyśkiem pół butelki ajerkoniaku. Dziś wypijemy resztę, bo mi butelka potrzebna. Chcę ja ozdobić oczywiście decu. Pewnie znowu z 5 kg nabiorę przez zimę, a później będę zrzucać. Tak miałam całe życie z tym, że ważyłam około 60 kg, a nie 90 jak teraz.
Po trzecie zapisałam się wreszcie na warsztaty pisania ikon. Będą w listopadzie i w grudniu. W listopadzie będzie I stopień i już się nie mogę doczekać. Cena jest przystępna, autobusy pasują. Warsztaty będą trwały po trzy godziny/4 spotkania/. Tylko trzy godziny to mój kręgosłup wytrzyma. Wracać będę albo taksówką, albo Krzysiek będzie po mnie wychodził na przystanek. Nie wiem co w grudniu, bo to już będzie II stopień i też mi się marzy. Na tym może nie być koniec, bo w marcu mają być warsztaty akwareli, a w czerwcu olei.
Po czwarte u mnie w domu ,,straszy". Wczoraj późnym wieczorem Pikuś się zachowywał tak samo jak wtedy, gdy odchodziła mama Krzyśka. Później zaczęło mrugać światło. Po 15 minutach wszystko przeszło. Chyba trzeba będzie oczyścić mieszkanie.
Wczoraj kupiłam kilka książek...





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam