Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
wtorek, 18 września 2012
Odejście Ogonka
Dziś w nocy za tęczowy most odszedł mój ukochany Ogonek.Odszedł spokojnie i cichutko tak jak żył.Był przekochanym kotem ,łagodnym przytulaskiem,miłym i mruczącym.Uwielbiał ludzi i zwierzęta.Chętnie pokazywał brzuszek ,wylegiwał się na moich kolanach,często całował mnie po twarzy i lgnął do mnie całym swoim drobniutkim ciałkiem.Miał dopiero 3 lata .Słaby był od początku.Znalazłam go z siostrzyczką zasmarkanego i osłabionego gdy miał 2 miesiące pewnego mroźnego dnia w listopadzie.Przyniosłam do domu i położyłam na gorącej cegle.Siostra doszła do siebie szybko a on wymagał karmienia i pojenia strzykawką.Po kilku tygodniach w czasie których jego życie wisiało na włosku ,w końcu wyzdrowiał ale nie do końca bo została mu przekrzywiona główka.Od tego czasu katar koci powracał kilka razy.Z każdym nawrotem chudł coraz bardziej, po prostu nikł w oczach ,w końcu została sama skóra i delikatne kostki .Ile leków on wybrał i na katar i na brak apetytu.Za każdym razem karmiłam go bo rezygnował z jedzenia.Dostawał też Reiki.Przesyłałam i ja i moi znajomi.Moja mama bioterapeutka robiła mu zabiegi.Wszystko na nic.A raczej wszystko pomagało ale na krótko bo potem następował nawrót. Kolejny i kolejny a po każdym Ogońciu był coraz słabszy i chudszy.No i w końcu wycieńczony organizm się poddał.Tak widocznie miało być ,muszę się z tym pogodzić ale czuję niesprawiedliwość losu i ogromny żal.Śpij spokojnie kochany.Na zawsze pozostaniesz w mym sercu i w mej pamięci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo mi przykro, wiem co czujesz. Także kocham koty.
OdpowiedzUsuńtak to bardzo boli,ciągle mam go przed oczami jego drobniutkie kochane ciałko
OdpowiedzUsuńWspółczuję. Żal, że los czasem tak niesprawiedliwie obchodzi się z bezbronnymi stworzonkami. Też miałam kotkę z tym okropnym katarem. Niestety, trzeciej zimy nie przeżyła. A jej małą siostrzyczkę z drugiego miotu udało się uratować. Okazuje się, że to taka kocia wirusówka, na którą nie każdy weterynarz zna lek. Mój, na szczęście, znał. Zaaplikowałam jakiś antybiotyk (na wirusa?). Teraz kotka ma się dobrze i co roku "sprezentowuje" nam kociaki:)
OdpowiedzUsuńMiła darakw,a co robicie z tymi sprezentowanymi kociaki co roku? Czy rzeczywiscie macie takie zapotrzebowanie? A może jednak przerwać łańcuszek tej kociej nędzy i nie rozmnażać?
UsuńWysterylizować kotkę,wiem,że w niektórych gminach są dopłaty co rocznie do kastracji i sterylizacji zwierząt domowych.Może warto skorzystać.Pozdrawiam.
Ogonek wybrała sporo leków pomagały a choroba ciągle wracała
OdpowiedzUsuń